Lęk, Strach, Radość, Odwaga

Był środek nocy.

Leżała na łóżku w hotelowym pokoju, zupełnie sama.

Było duszno i nie mogła spać.


- gdybym otworzyła okno na pewno było by lepiej – pomyślała – i już miała wstać aby to zrobić, kiedy zobaczyła, że On znowu jest.


Jednak tym razem wyglądał jak by trochę inaczej.

Nie wypełniał całego pokoju, nie obejmował jej i nie paraliżował swoimi mackami jak zawsze to robił. Nie krzyczał też i nie panikował.



Lęk.

Towarzyszył jej zawsze i w każdej minucie jej życia.

Kiedyś miał kompana z którym nigdy się nie rozstawał a nawet czasami wysyłał go samego.

Miał na imię Strach.

Pojawiali się w jej życiu na zmianę.

Nie pamiętała czy kiedyś było inaczej, bo odkąd tylko sięgała pamięciom albo Lęk albo Strach był koło niej i mówił jej co ma robić.
Nigdy nie mogła sama o niczym zdecydować.
Wszystkie decyzje jakie podejmowała były tak naprawdę ich decyzjami.

Dokonywali za nią wszelkich wyborów.


Później posunęli się do tego, że nie opuszczali jej na krok.

Wsiadała do samochodu wieczorem a oni od razu rozsiadali się na tylnej kanapie i wciąż mówili, bez końca:
– zobacz ten samochód z tyłu, zbliża się coraz szybciej, zaraz uderzy w tył twojego auta i zepchnie Cię do rowu – przekrzykiwali się jeden przez drugiego siejąc totalne spustoszenie w jej umyśle.


Któregoś dnia spotkała kogoś kto powiedział, że można się ich pozbyć a że była już bardzo zmęczona życiem z nimi, bez prawa wyboru, bez radości życia, zgodziła się wbrew temu co jej podpowiadał Strach.

Poczuła wtedy przez moment obecność kogoś innego i jego pozytywny wpływ, ale nie zdążyła zapytać kim jest.
Czuła jednak, że chciałaby aby Ona została z nią na zawsze.



I faktycznie i Strach i Lęk zniknęły z jej życia.

Jej radość była ogromna!

Cudownie żyje się bez tego poczucia ciągłego strachu, kiedy wraca Radość i wreszcie doświadczasz czym jest Szczęście.



Ale po kilku miesiącach Lęk znowu zaczął ją odwiedzać.

Niby delikatnie, niby przez przypadek, ale jego wizyty stawały się coraz częstsze.

Czasem był grzeczniejszy a czasem szarogęsił się jak za dawnych lat.

Teraz przychodził sam, bez kolegi, ten jak by zniknął bez śladu a Lęk nigdy nie opowiedział co się z nim stało.


Od czasu kiedy zaczął odwiedzać ją regularnie, Radość odeszła, bez słowa, bez pożegnania.

Robiła się coraz bardziej Smutna i Bezsilna.

Nie rozumiała dlaczego wrócił i bała się, że wróci też jego kolega Strach.



A teraz stał w kącie pokoju i wyglądał na mniej pewnego siebie niż zawsze.

Jednak kiedy tylko ruszyła się na łóżku on zaraz zaczął mówić:
– nie otwieraj tego okna, ktoś może przez nie wejść, zrobi ci krzywdę, może wydarzyć się wszystko…..


Jak by nie słuchając tego co mówi, powoli podniosła się z łóżka patrząc mu prosto w oczy.

Nie spuszczając z niego wzroku, zrobiła krok do przodu a On cofnął się bardziej w kąt.

Z każdym kolejnym krokiem On stawał się coraz mniejszy.

Dotarła do okna i otworzyła je.


Pokój wypełniło świeże, chłodne powietrze.

Obróciła się w jego stronę i zobaczyła jak leży w kącie pokoju i cały się trzęsie.

Patrzył na nią przerażonymi oczami jakby zdany na jej łaskę.

Poczuła też czyjąś obecność po drugiej strony pokoju.

Obejrzała się i zobaczyła stojącą tam Odwagę.
Patrzyła na nią i uśmiechała się radośnie.

– To byłaś Ty – powiedziała – wtedy kiedy podjęłam decyzję, że pozbędę się Strachu i Lęku. To Twoją obecność poczułam przez tą jedną krótką chwilę.

– Tak, to byłam ja – odpowiedziała – pewnym siebie ale przyjaznym głosem.



Spojrzała z powrotem w stronę leżącego w kącie Lęku.
Wyglądał teraz jak małe przerażone dziecko. 
Był taki bezbronny.

Nie wiedziała czy to obecność Odwagi sprawiła czy dopiero teraz dojrzała do tego aby to zrozumieć, ale patrząc na Niego wiedziała, że wszystko co jej do tej pory zrobił, robił z powodu tego, że sam się bał.

Że cała ta agresja z jego strony, ta przemoc wobec niej i Strach z którym tak bardzo był zżyty były wynikiem tego, że sam się bał.

Był przerażony życiem, nie potrafił sobie z nim poradzić a atak i władza nad kimś dawała mu poczucie siły i panowania nad sytuacją.

Na zewnątrz pokazywał silnego i pewnego siebie despotę, kiedy w rzeczywistości ukrywał w sobie małe, przerażone dziecko, którego nikomu nie chciał pokazać w obawie, że sam mógłby zostać skrzywdzony.


– Nie bój się – powiedziała wyciągając do niego rękę – chodź, zaopiekuję się Tobą.

Wzięła go na ręce, położyła obok siebie na łóżku i otuliła kołdrą – teraz kiedy mamy obok siebie Odwagę oboje możemy czuć się bezpieczni – powiedziała głaszcząc go czule po policzku.


Zapraszamy na sesje indywidualne, pracę z misami tybetańskimi oraz kąpiele w dźwiękach gongów, które w naturalny sposób, pomagają w  pozbyciu się uczucia strachu i lęku w naszym życiu.