Kiedy męskie wraca do domu

Czasem słowami nie da się wyrazić niczego a wystarczy jedno spojrzenie i żadne słowa nie są już potrzebne.
Przez wiele lat nazywałam kłamcą i oszustem mężczyznę, który każdego dnia mówił mi, że mnie kocha a przy którym moja wewnętrzna kobieta czuła…..a raczej nie czuła.

Właśnie tak.

Nie czuła tego co on mówił.

Kiedy w piątek, żegnaliśmy się przed jego wyjazdem na trzydniowy męski warsztat, powiedziałam do niego, że czuję, że to nie jest zwykłe pożegnanie i czuję, że w niedzielę wróci zupełnie ktoś inny.

Umówiliśmy się, że w niedzielę odbierze mnie z dworca PKP w Katowicach, bo nie chciałam spędzać tego weekendu sama więc ja też wyjechałam.

W niedzielę od rana towarzyszył mi dziwny lęk. Czułam, że spotkam na dworcu kogoś innego, ale nie miałam pojęcia jaki On będzie.

Kiedy wysiadłam z pociągu, na peronie czekał na mnie mężczyzna. Jego twarz a przede wszystkim oczy pokazywały jak wiele łez popłynęło przez nie w ciągu tych 3 dni.
Objął mnie, przytulił i powiedział, że cieszy się, że mnie widzi.

Było mi jakoś ….dziwnie.
Nie znałam tego, kto czekał na mnie na tym peronie.

Zabrał mój bagaż, kupiliśmy kawę na drogę i poszliśmy w kierunku windy aby zjechać na parking do samochodu. Wszystko to prawie bez słów.

Kiedy weszliśmy do windy, spojrzeliśmy sobie w oczy i powiedziałam:
– coś w Tobie porusza mnie tak bardzo głęboko….

– mnie też – odpowiedział i w tej chwili oboje zaczęliśmy płakać.
Przytuliliśmy się do siebie i staliśmy w tym uścisku aż drzwi windy znowu się otworzyły.

Wsiedliśmy do auta i przyszła kolejna fala wzruszenia.
Żadnych słów – tylko my i to co czuliśmy w tym momencie.

W mojej głowie kołatało tylko jedno zdanie.

– Nareszcie wróciłeś – i nie było to o jego nieobecności w ciągu tych trzech dni. Była za tym ogromna tęsknota za mężczyzną. Tak ogromna, że rozlewała się po całym moim ciele, po mojej duszy…..ogarniała całe moje istnienie.

Przytaknął na znak, że rozumie o czym mówię a ja poczułam kolejną falę emocji i kolejne zdanie.
– Czy Ty wiesz jak mi było ciężko bez Ciebie? Jakie to było trudne dla mnie? – jakiś ogromny ból przetaczał się przez moje ciało. Ale nie było tam ani grama złości czy żalu.
Była ogromna ilość smutku pomieszana z jakąś ulgą, że to wreszcie koniec tego czekania i tego cierpienia.
Czułam jak moje ciało zrzuca kawałek po kawałku, ciężar, który niosłam przez te wszystkie lata.

Płakałam, a raczej ryczałam, przez pół drogi z Katowic do Wrocławia.

Z każdą falą emocji, jaka przychodziła, czułam, że dotyka mnie to coraz głębiej. Mój ryk wydobywał się z głębokich warstw mojego ciała, z głębi mojego brzucha.

– Czekałam na Ciebie całe życie – krzyczał głos w mojej głowie – i kolejny wyrzut płaczu i jęku.
I w tym momencie przyszło:

– Czekałam na Ciebie 100 lat!

I zrozumiałam, że ta tęsknota jest naszą wspólną tęsknotą.
Moją i wielu pokoleń kobiet, które były przede mną.
One wszystkie we mnie czekały na ten powrót męskiego.
I teraz we mnie, wszystkie razem mogłyśmy wreszcie tego doświadczyć.

Długo płakałam a On tylko siedział obok mnie i kierował samochodem.
Przy każdym moim wybuchu płaczu, kładł swoją dłoń na moim kolanie i delikatnie je gładził.
Ani jednego słowa.
I pierwszy raz w życiu czułam, że moje emocje go nie zalewają.
Czułam jak bardzo jest osadzony w sobie w tym męskim, które wreszcie w sobie odnalazł.
Czułam jego spokój.

Był ogromny.
I im bardziej się temu przyglądałam tym bardziej czułam jak te wszystkie emocje we mnie się wysycają. Jak jego spokój i osadzenie w sobie sprawiają, że jako kobieta, czuję się przy nim bezpieczna.

I na to czekałyśmy wszystkie.

Przez wiele pokoleń, traum, bólu, upokorzeń, gwałtów i strachu.
Na to męskie.
To, które jest samo w sobie silne i bezpieczne.

I wszystko to bez słów.
Żadnego kocham Cię czy tęskniłem.

Te dwie energie w nas, które się spotkały, nie potrzebowały nic mówić, nic wyjaśniać.
Wszystko odbyło się w milczeniu, przerywanym co jakiś czas moim płaczem i jękiem wychodzącym z głębi moich trzewi.

I to była prawda.

Na tą prawdę czekałam i w nią wierzę, bo to co czułam, co czuliśmy oboje było najczystszą prawdą zapisaną w naszych duszach.
A kiedy rozmawiają nasze dusze, słowa są zbędne.

Dziękuję.

Dziękuję, sobie, że dotarłam do tego momentu, w którym mogłam tego doświadczyć.
Dziękuję mojemu mężowi, że dotarł do tego momentu, w którym mógł tego doświadczyć.
I dziękuję wszystkim mężczyznom, którzy towarzyszyli mu w tej drodze, bo to dzięki ich odwadze i otwartości, my kobiety możemy wreszcie spotkać tych na których czekało wiele pokoleń kobiet przed nami.